Zanim jeszcze Donald Drumpf von Scheisskopf wylądował w Warszawie i zanim zdążył wygłosić swoje jak zwykle chaotyczne i ogólnikowe przemówienie na placu Krasińskich, telewizja TVN24 wysłała pod hotel Mariott reportera, który natknął się na młodego człowieka owiniętego w amerykańską flagę. Młodzian oświadczył, że jest wielkim zwolennikiem amerykańskiego prezydenta, a ceni go głównie za prawdomówność.
Jest to śmiała teza, biorąc pod uwagę to, iż obecny prezydent USA łże jak pies przynajmniej raz dziennie. Podobno w czasie rozmowy w cztery oczy z Jądrusiem Dudusiem przekonywał go, iż dwa razy dwa jest pięć, gdyż „ludzie tak mówią”. Stosowna ustawa PiS-u w sprawie zasadniczych zmian w tabliczce mnożenia już wkrótce ma trafić do Sejmu. Czego się nie robi dla dostojnego gościa…
Tymczasem z doniesień amerykańskich mediów wynika, iż wizytę Drumpfa w Polsce można porównać do zatrzymania się kogoś na stacji benzynowej po drodze na szczyt „dorosłych” tego świata. Oczywiście amerykański prezydent dorosły nie jest i na G20 zabiera zapewne tornister oraz kredki, ale to już inna sprawa.
Gallus Anonymus Americanus