Pan poseł Stanisław Pięta z PiS-u w roku 1989 zajmował się wraz z kumplami włamywaniem się do samochodów i kradzieżą z nich pieniędzy. W Gliwicach skradł z zaparkowanego fiata 126p portmonetkę zawierającą 5500 złotych, dwie karty żywnościowe oraz kartę paliwową. Gdy wieści te rozlały się niedawno po Internecie, Pięta na spotkaniu z młodzieżą w Bielsku-Białej potwierdził, że takie wydarzenia miały miejsce i dodał, że włamywał się też z kolegami do samochodów zaparkowanych przed komisariatami w różnych miastach, ale w celach patriotycznych i szlachetnych, bo w poszukiwaniu broni potrzebnej do założenia AK-bis: „Założyliśmy grupę, której nie podobał się ówczesny ustrój. Może to było naiwne i niemądre, ale postanowiliśmy przygotować się do jakiegoś zbrojnego powstania. Może nasza działalność nie była specjalnie szlachetna, może była i głupia. Ale nie była podyktowana niskimi pobudkami”.
No cóż, skoro tak, to ja też muszę się do czegoś przyznać. Na początku lat 80. mordowałem w Polsce systematycznie ludzi, ale wyłącznie tych, którym komunizm wyzierał w sposób szczególny z oczu, oszczędzając dzieci, emerytów oraz kibiców Arsenalu. Moim wzniosłym celem było wyrżnięcie wszystkich czerwonych w pień, ale nie zdążyłem, bo wyjechałem. Oczekuję zrozumienia zarówno narodu, jak i prokuratury. O bogu nie wspomnę, jako że mam z nim wątłe kontakty.
Gallus Anonymus Americanus
Jak widać niektórzy w głowie mają zamiast mózgu piętę achillesową.
„Dobra zmiana” pociąga oczywiście za sobą obecność „dobrych przestępców” w Sejmie.