Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że mam aż tak wielki wpływ na bieg światowych wydarzeń. Donald Trumpf Graf von Scheisskopf w ostatniej chwili odwołał swoją wizytę w Polsce, choć podał inne od mojego wytłumaczenie. Twierdzi, że musi być w USA, by heroicznie bronić Florydę przed atakiem huraganu, o czym poinformował rzekomo osobiście Jądrusia Dudusia.
Prawda jest nieco inna. Przywódca wolnego świata obawiał się ponownej wizyty w Europie po idiotycznych breweriach na G7, a ponadto Floryda ma w USA duże znaczenie wyborcze, a Polska nie ma żadnego. Pan prezydent mógłby wszak śledzić huragan zarówno z Waszyngtonu, jak i znad śmierdzącej ostatnio Wisły, ale postanowił „być z ludem”, o którym ma takie samo pojęcie jak ja o chirurgii mózgu.
Ale nie martwcie się rodacy! Dostaliście przecież w prezencie wizytę wiceprezydenta Mike’a Pence’a, znanego powszechnie jako village idiot, jako że wyróżnia się on głównie tym, że stoi zawsze tuż za Trumpem i suszy zęby jak ostatni przygłup. Pence doskonale się nadaje do roli reprezentanta USA we współczesnej RP, ponieważ jest totalnym dewotem. Wszak jest to człowiek, który nigdy nie spotyka się sam na sam z kobietami, np. na obiedzie, by strzec się przed pokusami, co sugeruje, że gdyby spotkał się oko w oko np. z Angelą Merkel, natychmiast by się na nią rzucił i ją federalnie molestował po teutońskich intymnościach, a na koniec by jej powiedział, żeby tylko nikomu nic nie mówiła. Swój chłop!
Gallus Anonymous Americanus