Jądruś Duduś przyjeżdża z wizytą do USA, w czasie której nie wpadnie do Trumpa w Waszyngtonie (bo go tam nikt nie chce) i nie będzie rozmawiał z z jakimikolwiek ważnymi osobami. Za to pojawi się w Chicago, gdzie będzie podejmowany przez Polonię. Chodzi zapewne o to, by zwiększyć poparcie dla prezydenta w tym środowisku z miernych 102% do 110%.
Trwają też intensywne poszukiwania jakiejś 90-letniej, polonijnej babci, która w dniu następnych wyborów prezydenckich w RP mogłaby stanął pod konsulatem w Chicago o szóstej rano, by jako pierwsza oddać głos na Jędrną Trąbę Niektórych Polaków i dostać bukiet kwiatów od wdzięcznych i do łez wzruszonych PiSdologów z Precyzyjnego Ruchania Otumanionego Narodu (PRON).
Gallus Anonymus Americanus