W kilku amerykańskich gazetach pojawiły się krótkie notatki o wesołej dyskusji w Sejmie na temat Mieszka I. W szczególności przytoczono wypowiedź pani Barbary Zdrojewskiej: „Można domniemywać, że był to zabijaka i zapewne palił, gwałcił…”. A wszystko to w kontekście dyskusji o tym, czy z okazji 1050 rocznicy chrztu Polski o Mieszku I należy w ogóle wspominać, bo być może na to nie zasługuje, gdyż był średniowiecznym zbójem, który nigdy w życiu nie głosował na PiS i na chrzest Polski nie zaprosił Jarkolissimusa.
Tak czy inaczej, zdumiona Ameryka dowiedziała się nie tylko o tym, że nasz pierwszy prawie król był do kitu, ale że Polska w ogóle miała królów i istniała w czasach, w których w chaszczach dzisiejszego Waszyngtonu Indianie z plemienia Piscataway naparzali się z wrogami, wśród których wtedy jeszcze nie było Donalda Trumpa.
Prywatnie cieszę się, że w czasie wspomnianej dyskusji padło nazwisko mojego odległego przodka, Galla Anonima, który jako pierwszy coś tam o Mieszku I na piśmie przebąkiwał. Wtedy ludzkość uważała, że płaska Ziemia jest pępkiem wszechświata, stworzonego pięć tysięcy lat wcześniej w ciągu zaledwie sześciu dni. Dziś wszystkie te tezy są częścią światopoglądu amerykańskich republikanów, którzy dodatkowo sądzą, iż dinozaury wyginęły, gdyż nie zmieściły się do Arki Noego.
Oczyma wyobraźni widzę wspólną sesję republikańskiego Kongresu z PiS-owskim Sejmem. Na początek proponuję otwartą dyskusję o związkach szatana z komunizmem i pedalstwem.
Gallus Anonymus Americanus