Z rozrzewnieniem, z pewnością godnym lepszej sprawy, przeczytałem wiadomość o tym, że odgrzany został przez Episkopat oraz niektórych polityków PiS-u pomysł o tym, by intronizować Jezusa Chrystusa jako króla Polski. Jest to moim zdaniem idea doskonała, jako że Jezus zawsze był skrytym socjalistą, choć o ile wiem do żadnej partii się nigdy nie zapisał. Mam jednak nadzieję, że gdy już zostanie królem, nie będzie to monarchia konstytucyjna, taka jak np. w Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii, lecz absolutna.
Liczę na to, że król Jezus Pierwszy szybko wprowadzi zasadnicze i konieczne zmiany. Pewne jest to, że Trybunał Konstytucyjny obstawi bezzwłocznie swoimi ludźmi (archanioł Gabriel?), przez co Judasz zostanie pośpiesznie zrehabilitowany, oczywiścią nocą, i będzie mianowany szefem TVP, gdzie ogłosi, iż odzyskane srebrniki oddaje do dyspozycji WOŚP. Natomiast panią premier Szydło z Worka nowy monarcha wyśle na intratną i ważną posadę przedstawicielki jezusowego dworu Rzeczypospolitej przy Organizacji Narodów Niebiańskich (ONN), gdzie Polska jest oczywiście stałym członkiem Rady Bezpieczeńctwa Pozagrobowego. Następnie konieczna jest jeszcze zsyłka Macierewicza na wiecznego, ognistego drinka z Lucyferem, który chce Antka zatrudnić do wyjaśnienia serii tajemniczych, piekielnych wybuchów oraz dziwnego faktu, iż brzozy w królestwie ciemności nie dają się łamać i palić. No a Jarek do czyśćca, gdzie będzie wiódł permanentne życie „w połowie drogi”, czyli ni w pięć ni w dziewięć, na co zasługuje.
Vivat rex, vivat Christi!
Gallus Anonymus Americanus